Złocista, opalona skóra, zwłaszcza w okresie wakacyjnym to pragnienie większości Polek. Jednak jak powszechnie wiadomo, odpowiedzialne za proces melanogenezy promieniowanie UV ma bardzo negatywny wpływ na zdrowie i stan skóry. Czy zatem pojęcie „zdrowej opalenizny” należy uważać za oksymoron?
Jak powstaje opalenizna?
Z procesem opalania bezpośredni związek ma naturalny barwnik skóry – melanina. W zależności od fenotypu danej osoby, może znajdować się głównie w warstwie podstawnej naskórka (wówczas występuje w małej ilości, a skóra nie jest podatna na opalanie) lub pojawiać się na całej jego szerokości (ciemniejsza karnacja, łatwiejsze opalanie). Jedna z głównych funkcji melaniny to fotoprotekcja. Zatem, wynikiem ekspozycji na promieniowanie słoneczne jest aktywacja szeregu reakcji obronnych organizmu, a przede wszystkim rozpoczęcie procesu melanogenezy. Pobudzone pęcherzyki zawierające komórki barwnikowe (melanosomy) pękają i powodują wędrówkę melaniny do wierzchnich warstw skóry. Ta następnie utlenia się i pod wpływem promieni UV zabarwia na brązowo. Jak można jednak łatwo wywnioskować, efekt opalenizny to tylko fizjologiczna reakcja obronna organizmu na szkodliwy czynnik, a nie zamierzone działanie upiększające. Wśród negatywnych skutków nadmiernej ekspozycji na promieniowanie ultrafioletowe można wyróżnić przede wszystkim:
- wzmożone ryzyko zachorowań na czerniaka i raki skóry
- fotostarzenie
- rumień i oparzenia słoneczne
- zmiany barwnikowe
- powstawanie teleangiektazji
- reakcje fotoalergiczne i fototoksyczne.
Nie należy jednak popadać w skrajność i całkowicie rezygnować z kąpieli słonecznych. „Inteligentny” wypoczynek na słońcu przynosi wiele korzyści, m.in. podnosi poziom endorfin w organizmie, dochodzi do syntezy ważnej dla zdrowia witaminy D3, normalizacji ciśnienia krwi czy regulacji metabolicznej. Pod pojęciem inteligentnego opalania należy zatem zawrzeć:
- stosowanie filtrów UV
- unikanie najostrzejszego słońca (zazwyczaj godziny 11-15)
- chronienie głowy i oczu (kapelusze, okulary przeciwsłoneczne z filtrem)
- zakrywanie pieprzyków i innych znamion pigmentacyjnych
- stosowanie szminek ochronnych z filtrem
- uzupełnianie wody – w upalne dni należy dostarczać nawet do 4 litrów wody dziennie
- stopniowe przyzwyczajanie organizmu do opalania – pierwsza ekspozycja na słońce nie powinna przekraczać godziny, każdego kolejnego dnia można nieco ten czas wydłużać.
Kosmetykiem, bez którego nie powinno się wychodzić z domu jest odpowiednio dobrany filtr UV. W zależności od rodzaju filtru może on działać na zasadzie absorpcji, odbicia promieniowania lub rozproszenia. Według badań najskuteczniejsze są filtry absorbujące, czyli chemiczne. Posiadają one bowiem zdolność do wnikania w głąb warstw naskórka i neutralizacji promieni UV w nieszkodliwe ciepło. Charakteryzuje je duża stabilność i łatwość nanoszenia. Najbardziej popularne składniki filtrów chemicznych to przede wszystkim: Ethylhexyl Methoxycinnamate, Octyl Methoxycinnamate, Octyl Salicylate, 4-Methylbenzylidene Camphor oraz Ethylhexyl Salicylate. Po drugiej stronie stoją filtry fizyczne. Ich cząsteczki są zbyt duże, aby móc wniknąć do naskórka, więc ich mechanizmem działania jest odbicie i rozproszenie promieniowania, co tworzy pewnego rodzaju powłokę ochronną dla skóry. Ich główna zaleta to wysoka tolerancja przez skórę. Bardzo rzadko wywołują reakcje nadwrażliwości, poleca się je zatem głównie alergikom i dzieciom. Nie są jednak rekomendowane do samodzielnego stosowania ze względu na ich niski współczynnik ochrony. Zazwyczaj łączy się je z filtrami chemicznymi, silikonami lub krzemionką. Do najpopularniejszych przedstawicieli filtrów fizycznych zalicza się dwutlenek tytanu i kontrowersyjny tlenek cynku, który w 2003 roku został wycofany z listy dozwolonych substancji promieniochronnych, lecz za sprawą Rozporządzenia Komisji (UE) 2016/621 z dnia 21 kwietnia 2016 r ponownie przywrócony do stosowania (w stężeniu nie wyższym niż 25%).
Przy wyborze filtru warto ponadto zwrócić uwagę na liczbę SPF oraz PDD (PA) i IPD. Pierwsza określa stopień ochrony przed promieniowaniem UVB, które wywołuje oparzenia i rumień, dwie pozostałe to wskaźnik protekcji przed falami UVA odpowiedzialnymi za fotostarzenie się skóry. Im wyższy faktor, tym większa ochrona. Dobry filtr to taki, który zawiera zarówno wysoki wskaźnik SPF jak i PDD/IPD.
Alternatywa dla tradycyjnego opalania
Intensywną, złocistą opaleniznę można zdobyć nawet… nie wychodząc na słońce. Wszystko dzięki nowoczesnym zabiegom kosmetycznym. Prym wśród nich wiodą aktualnie: opalanie natryskowe oraz solaria kolagenowe.
Opalanie natryskowe to całkowicie bezpieczna, nieinwazyjna metoda na czasowe przyciemnienie karnacji. Przed zabiegiem należy się odpowiednio przygotować: wydepilować ciało min. 24 godziny przed, wykonać dokładny peeling, wziąć prysznic i nie nanosić żadnych kosmetyków (perfum, balsamu, antyperspirantu itp.). Następnie, już w gabinecie, na ciało aplikuje się delikatną mgiełkę opalającą, która wchodząc w reakcję z aminokwasami występującymi w naskórku, wywołuje bardzo naturalny efekt ściemnienia skóry. Końcowy etap zabiegu to suszenie obszaru pokrytego mgiełką. Czas utrwalania opalenizny wynosi około 8 godzin i w tym czasie nie należy korzystać z kąpieli, sauny czy wykonywać ćwiczeń mogących wpływać na wzmożone pocenie się. Natryskowa opalenizna utrzymuje się około 10 dni (7-14), w celu podtrzymania efektu warto stosować balsamy brązujące i unikać wszelakich peelingów. Koszt zabiegu – w zależności od gabinetu, lokalizacji i zastosowanych preparatów – waha się w granicach 70-150 zł.
Zalety: szybki, bezpieczny zabieg o wysokiej efektywności, mogą go stosować nawet kobiety ciężarne i karmiące, a także osoby z bielactwem, alergią na słońce czy o niskim fototypie; nie brudzi ubrań, wygląda bardzo naturalnie.
Wady: stosunkowo wysoka cena, biorąc pod uwagę krótki czas utrzymywania się efektu; aby uzyskać trwałą opaleniznę tą metodą, należałoby powtarzać zabieg nie rzadziej niż co 2 tygodnie.
Drugą propozycją pozyskania opalenizny są nowoczesne solaria kolagenowe. I chociaż słowo „solarium” nie kojarzy się raczej z niczym zdrowym, mechanizm tych łóżek jest zupełnie odmienny od ich pierwotnej wersji. Podstawową różnicą w odniesieniu do tradycyjnych solariów są inne lampy zamieszczone w kabinach – tutaj ma się do czynienia z lampami kolagenowymi. Taki rodzaj naświetlania powoduje stymulację produkcji kolagenu i elastyny, co wpływa na lepsze utkanie skóry, wzrost nawilżenia i jędrności, a także widoczny efekt liftingu. Z łóżek powinny skorzystać również osoby dotknięte problemem trądziku, przebarwień czy borykające się z rozstępami i cellulitem. Niestety taki zestaw wskazań dotyczy jedynie pierwszej procedury zabiegowej – odmładzającej. Chcąc skorzystać z sesji opalająco-odmładzającej, do lampy kolagenowej należy dołożyć lampę UV. Wówczas nie można już zupełnie wyeliminować szkodliwych działań związanych z promieniowaniem, natomiast, mimo wszystko, nieco je osłabić. Ciało po kilku zabiegach w solarium kolagenowym ma odpowiedni poziom nawilżenia (odwrotnie niż w przypadku tradycyjnych solariów), a opalenizna jest bardziej naturalna i wolniej przyrasta.
Zalety: działanie rewitalizujące na skórę.
Wady: wolne tempo opalania, szkodliwy wpływ promieniowania UV.
Sojusznikiem opalania może okazać się także suplementacja beta-karotenem. Związek ten można znaleźć w czerwonych i żółtych warzywach, m.in. marchewce, pomidorach, papryce oraz owocach: brzoskwini, moreli, a także w szpinaku, brokułach czy gotowych tabletkach. Wykazuje on działanie promieniochronne przed UV, wzmaga produkcję pigmentu, a także stanowi skuteczny antyoksydant, neutralizując wolne rodniki. Jego suplementację poleca się zwłaszcza na kilka tygodni przed planowanym opalaniem – umożliwi to znaczne wydłużenie brązowego kolorytu skóry oraz przyspieszy proces jego pozyskiwania.
Sylwia Krakowiak
Kosmetolog, absolwentka Uniwersytetu Medycznego w Lublinie (Pracownia Kosmetologii
i Medycyny Estetycznej), dyplomowany mistrz wizażu i stylizacji, grafik komputerowy. Miłośniczka interdyscyplinarnego podejścia do zdrowia i urody.