Uzależnienia od zabiegów medycyny i kosmetologii estetycznej

1481
fot. Obraz licencjonowany przez Depositphotos.com/Drukarnia Chroma
fot. Obraz licencjonowany przez Depositphotos.com/Drukarnia Chroma

Współczesne media upowszechniają narcystyczny kult piękna, w którym ludzkie ciało często przybiera formę niemożliwą do osiągnięcia bez ingerencji medycznej.

Stałe zderzanie się człowieka z utopijną wizją doskonałego ciała może prowadzić u wielu osób do zaburzeń zarówno w zakresie społecznego funkcjonowania, jak i postrzegania samego siebie. W skrajnych przypadkach dążenie do zachowania urody i młodości może doprowadzić do uzależnienia od zabiegów medycyny i kosmetologii estetycznej. Jest to niestety coraz powszechniejsze zjawisko. Osoby uzależnione od zabiegów poprawiających urodę lub zmieniających kształty ciała nie zdają sobie sprawy z dotykającego je problemu, zatracają racjonalny osąd sytuacji, a ich ocena zdecydowanie odbiega od opinii otoczenia i norm przyjętych za społecznie akceptowalne. Wszelkie przejawy troski ze strony innych ludzi odbierają jak atak na ich niezależność, a to jeszcze bardziej pogłębia ich poczucie osamotnienia i odizolowania. Z czasem poddawanie się kolejnym zabiegom upiększającym staje się jedyną znaną im drogą do osiągania chwilowego poczucia szczęścia.

Naturalna potrzeba każdego człowieka, by czuć się atrakcyjnym i budzić pozytywne oceny otoczenia, w połączniu z różnego rodzaju deficytami i zaburzeniami funkcjonowania jednostki może prowadzić do stopniowego uzależnienia od zabiegów, których celem powinna być nie tylko korekcja defektów estetycznych i usuwanie oznak starzenia się organizmu, ale też dbanie o dobrostan fizyczny i psychiczny człowieka. Liczba osób poprawiających urodę systematycznie rośnie, a większość z nich odwiedza gabinety zabiegowe regularnie, nawet kilkanaście i kilkadziesiąt razy w roku. Najczęściej wybieranymi zabiegami są te z zastosowaniem wypełniaczy, toksyny botulinowej, mezoterapii, nici, peelingów chemicznych i laserów, a głównymi motywami do korzystania z nich jest chęć poprawienia wyglądu, pozbycie się kompleksów, podniesienie samooceny i presja otoczenia.

Korzystanie z zabiegów poprawiających urodę nadal jest tematem tabu. Ze względu na wciąż funkcjonujące w społeczeństwie stereotypy, jak choćby powszechny o tzw. starzeniu się z godnością, duża liczba osób zataja fakt korzystania z zabiegów nawet przed najbliższym otoczeniem. Oczekiwanie bardzo zadbanego wyglądu i spełniania wysublimowanych kanonów piękna nie idzie jednak w parze ze społecznym przyzwoleniem na poprawianie urody w specjalistycznych gabinetach. Jako przykład można wskazać osoby związane z szeroko pojętym rynkiem mediów, łatwo bowiem zaobserwować, jak zmieniają się twarze wielu celebrytów w ciągu choćby kilku miesięcy, a jak niewielu z nich przyznaje się do korygowania urody. Dostrzec można coraz większe podobieństwo do siebie osób poprawiających swój wygląd, zanika indywidualność – efekt jest taki, że ocena otoczenia jest odwrotna od oczekiwanej. Widoczne są nie tylko podobieństwa fizyczne po zabiegach, ale też schematy w sposobie zachowania. Powszechne stało się zaciąganie kredytów na finansowanie poprawiania urody. Taka gotowość do zadłużania się świadczy o determinacji i ogromnej potrzebie przypodobania się otoczeniu.

Dysmorfofobia

Coraz częściej używanym terminem w psychologii, kosmetologii i medycynie jest „dysmorfofobia”. To zaburzenie psychiczne charakteryzujące się lękiem wynikającym z przeświadczenia o defektach urody, mimo że brak obiektywnych dowodów ich występowania. U chorych z rozpoznaniem dysmorfofobii obserwuje się nadmierne zainteresowanie swoim wyglądem, przy czym skarg na niedociągnięcia własnej urody z czasem przybywa, chociaż wydawać by się mogło, że dany problem został usunięty i można by się cieszyć swoim dobrym wyglądem. Tak się jednak nie dzieje, skupianie uwagi na własnym wyglądzie szybko przyjmuje charakter obsesji, wiąże się z przymusem przeglądania się w lustrach i kontrolowania własnego obrazu. Czasami bywa jednak odwrotnie, chory nie może znieść swojego widoku i unika luster. Dochodzi do tego ciągłe wypytywanie członków rodziny, przyjaciół i znajomych o ocenę wyglądu. Jednocześnie osoby dotknięte dysmorfofobią często jednak podkreślają, że zdanie otoczenia nie jest dla nich ważne, że to ich życie i mogą modyfikować swoje ciało wedle własnych upodobań. Zaabsorbowanie defektem, często wyimaginowanym, jest powodem cierpienia lub zaburzonego funkcjonowania społecznego. Pacjenci niemal nieustannie podejmują działania mające na celu ukrycie rzekomych wad urody, zabiera im to nawet kilka godzin dziennie. Chorzy odczuwają swoje wyimaginowane defekty nawet jako wstrętne, odpychające, odrażające i wstydliwe. Każda część ciała może stać się przedmiotem skupienia uwagi pacjenta z dysmorfofobią. Charakterystyczna jest zmiana obiektu zainteresowania i przenoszenie uwagi z jednej części ciała na inną, co zwykle następuje po przeprowadzeniu upragnionego zabiegu.

Dysmorfofobia należy do kręgu chorób psychicznych, ale niestety chorzy bardzo rzadko trafiają do właściwych specjalistów. Wprowadzenie „dysmorfofobii” do nazewnictwa psychiatrycznego nastąpiło w 1987 roku. Jest ona jednym z atypowych zaburzeń somatycznych, bez kryteriów diagnostycznych. Obecnie dysmorfofobia (body dysmorphic disorder – BDD) jest uwzględniona zarówno w ICD-10, czyli Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych, jak i w DSM-IV, czyli klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Podkreśla się takie cechy tej choroby jak zaabsorbowanie wyimaginowanym defektem lub nadmierna koncentracja na rzeczywistej, niewielkiej anomalii fizycznej, co jest powodem cierpienia i istotnie wpływa na pogorszenie funkcjonowania w życiu codziennym. Rozpowszechnienie BDD wśród pacjentów chirurgów plastycznych ocenia się na powyżej 10%, a symptomy choroby zauważyć można zwykle już przed 20. rokiem życia. Przyczynami skłaniającymi do korzystania z usług z zakresu medycyny estetycznej, poza presją społeczną, brakiem odpowiednich relacji w dzieciństwie, poczuciem doświadczonej krzywdy, chęcią wynagrodzenia jej sobie, aspiracjami i potrzebami jednostki, są także czynniki niezmiernie indywidualne jak marzenia i hierarchia wartości.

Chorzy na dysmorfofobię zrobią wiele w celu poddania się wymarzonemu zabiegowi, który tak naprawdę w ich wypadku nie jest wskazany lub jego wykonanie należy odłożyć w czasie, jak np. kolejne powiększenie ust, które już na tyle zatraciły naturalny wygląd, że stały się karykaturalne. Pacjenci często wywierają nacisk połączony z zachowaniami wręcz agresywnymi i napastliwymi, stosują różnego rodzaju formy szantażu i zastraszania, np. wymuszania płaczem, awanturami, krzykami, straszeniem wystawienia negatywnych opinii i publikacją złych ocen na forach internetowych. Ze względu na znaczną nierozpoznawalność (z niewiedzy lub zaniechania) dysmorfofobii w gabinetach chirurgicznych, kosmetologicznych, dermatochirurgicznych, ale też lekarzy pierwszego kontaktu, wskazane wydaje się wprowadzenie szkoleń psychodermatologicznych do podstawowego zakresu kształcenia specjalistów od estetyki ludzkiego ciała. Repertuar uzależnień od określonych czynności związanych z wyglądem ciągle się poszerza. Tego typu zachowania są traktowane jako kompulsywne, czyli takie, nad którymi człowiek nie jest w stanie zapanować i które w sposób negatywny wpływają na wiele obszarów funkcjonowania, przykładem może tu być chociażby tanoreksja. W życiu codziennym osoby z dysmorfofobią często osiągają sukcesy, gdyż z determinacją dążą do władzy i posiadania dóbr materialnych. Przy tym jednak często nie odnajdują się w świecie emocji i nie nawiązują autentycznych relacji z innymi ludźmi. Sprowadzają siebie do fizyczności, kształtów, kilogramów i rozmiarów.

Czynniki predysponujące do uzależnienia od korygowania wyglądu

Decydujący wpływ na funkcjonowanie osoby uzależnionej ma mechanizm nałogowego regulowania własnych uczuć. Różnego rodzaju stany emocjonalne mogą wyzwalać pragnienie opanowania ich za pomocą określonych zachowań. Zwłaszcza przykre emocje (np. brak akceptacji ze strony osób ważnych dla uzależnionego) mogą wywołać chęć szybkiego rozładowania napięcia w celu osiągnięcia stanu ulgi. W związku z tym uzależnienie od zabiegów medycyny estetycznej można łączyć ze zjawiskiem stresu psychologicznego.

Potrzeba poddania się kolejnym zabiegom upiększającym jest reakcją zautomatyzowaną, której celem jest obniżenie poziomu napięcia psychofizycznego lub wyrównanie negatywnych stanów emocjonalnych. Zachowanie osoby uzależnionej od zabiegów medycyny estetycznej determinowane jest skłonnością do rozwiązywania problemów za pomocą strategii odnoszących się do emocji. Jeżeli osobie uzależnionej nie uda się np. zdobyć wymarzonego awansu lub związać się z wymarzonym partnerem, wówczas odczuwany poziom stresu rozładowuje, poddając się kolejnemu zabiegowi z myślą, że będąc atrakcyjniejszą, łatwiej osiągnie sukces. Z czasem powody, dla których poprawa czy modyfikacja własnego ciała mają być ratunkiem, stają się coraz bardziej błahe.

Oddzielną grupę uzależnionych od zabiegów medycyny estetycznej stanowią osoby wykazujące skłonność do samookaleczeń. Ogólna dostępność w wielu sklepach internetowych preparatów i urządzeń stosowanych w kosmetologii i medycynie estetycznej pozwala osobom bez odpowiednich kwalifikacji i udokumentowanej wiedzy, ale także ludziom skłonnym do dokonywania samouszkodzeń na wykonywanie zabiegów. Powoduje to wiele przykrych, nie tylko estetycznych, ale także zdrowotnych konsekwencji. Niestety, zabiegi są często przeprowadzane w warunkach domowych, nieprawidłowo, przez co przynoszą więcej szkody niż pożytku. Do grupy takich preparatów należą np. peelingi chemiczne, a do grupy urządzeń rollery do mezoterapii mikroigłowej. W efekcie do gabinetów trafiają osoby z poparzeniami, infekcjami i różnorakimi problemami skórnymi. Bardzo często są to już stali pacjenci gabinetów kosmetologicznych, szukający pomocy po tym, co sobie zrobili. Częstotliwość i rodzaj uszkodzeń mogą świadczyć o skłonnościach do zachowań autodestrukcyjnych i o uzależnieniu od zabiegów.

Zależności schorzenia dermatologicznego i zaburzeń psychopatologicznych czy dysfunkcji psychicznych można dostrzec tylko wtedy, gdy traktuje się pacjenta holistycznie. W procesie diagnozowania i leczenia uwzględnienie stanu psychicznego pacjenta staje się równie ważne jak zwrócenie uwagi na jego stan somatyczny. Często dopełnieniem nacelowanego leczenia farmakologicznego wszelakich chorób i niedomagań staje się pomoc psychiatry albo psychologa klinicznego. Przykładem schorzenia, które znacząco wpływa na stan emocjonalny i samoocenę jest trądzik pospolity. U pacjentów, którzy nie trafili szybko do dobrego specjalisty w dziedzinie terapii przeciwtrądzikowych, niezmiernie często obserwowane są działania autodestrukcyjne, takie jak rozdrapywanie gojących się mikrouszkodzeń, wykonywanie samodzielnie mocnych peelingów, a wszystko to z nieustającej potrzeby oczyszczenia skóry z nieestetycznych zmian, co jednak w konsekwencji tylko pogarsza jej stan. Zdarza się, że pacjent odczuwa tak silną potrzebę poddania się kolejny raz np. mocnemu peelingowi, że chodzi na zabiegi do różnych gabinetów, aby tylko wykonać następny zabieg przed upływem właściwego czasu, który ocenia jako zbyt długi.

Powtarzające się zachowania destrukcyjne mają wspólny mianownik, którym jest problem jednostki z regulowaniem stanów emocjonalnych. Cechy typowe dla zachowań nałogowych to: destrukcyjność, korzyści emocjonalne, trwały schemat postępowania, system przekonań podtrzymujących i utrwalający nałogowe zachowania, niepowodzenia i wzrost tolerancji, który rozpoznaje się chociażby po coraz częstszym poddawaniu się zabiegom „upiększającym”. Konieczna jest wtedy pomoc psychologa lub psychiatry.

Niezmiernie istotny jest profesjonalizm osób wykonujących zabiegi estetyczne i ich holistyczne postrzeganie pacjenta. Powinny one swoje działania uzależniać nie tylko od życzeń osoby, która chce zmienić swój wygląd, ale przede wszystkim od realnych możliwości, kierując się zasadą primum non nocere. Zastanawiająca jest sprawa często nieetycznego podejścia osób wykonujących zabiegi i brak określenia granicy zmian w wyglądzie, jakich mogą dokonać. Niestety zdarzają się lekarze i kosmetolodzy, którzy bezrefleksyjnie zaspokajają pragnienia pacjentów, zamiast sugerować im, że przekroczyli już granicę dbania o siebie i weszli na drogę pogłębiającego się uzależnienia. To niezmiernie trudne zagadnienia, nie tylko ze względów estetycznych, ale także ściśle medycznych. Postrzeganie swojego ciała może mieć wpływ na wszystko, na całokształt życia, zaczynając od wiary w siebie i kończąc na stosunkach z otoczeniem. Duża część społeczeństwa zdaje się rozumieć, że wygląd takiej osoby stanowi wynik poważnego zaburzenia, że należałoby potraktować taki rodzaj zaburzeń jako powód do zainteresowania i pomocy, a nie wyśmiewania i obrażania.

mgr Jolanta Kozaczyńska
Specjalista kosmetologii estetycznej i kosmetologii leczniczej, dietetyki klinicznej i dietetyki w kosmetologii, instruktor odnowy biologicznej, pedagog i wykładowca zawodu. Od wielu lat prowadzi działalność społeczną w dziedzinach dotyczących profilaktyki zdrowotnej i poprawy wizerunku.