Kosmetyki do makijażu (nie)warte inwestycji!

75
fot. Pexels
fot. Pexels

Chyba każda kobieta miała taki moment w życiu, że przechadzając się po drogerii, obok pięknie pachnących, ekskluzywnie opakowanych kosmetyków, pomyślała, że bardzo chciałaby je mieć w swojej toaletce. I nawet jeżeli miałaby ich nie używać, to chętnie tylko by na nie patrzyła. I wiecie co? Prawda jest taka, że część z tych kosmetyków nadaje się… głównie do patrzenia.

Aktualnie półki sklepowe uginają się od ilości produktów do makijażu, a rynek jest nimi przesycony. Jak więc odróżnić kosmetyki, dzięki którym faktycznie nasz codzienny makijaż zyska na jakości, a które z nich, poza przyciągającym uwagę opakowaniem, nie mają zbyt wiele do zaoferowania? Postaram się rozjaśnić te wątpliwości w niniejszym artykule.

Podstawowa zasada budowania funkcjonalnej kosmetyczki to kupowanie mniejszej ilości produktów, ale takich, po które faktycznie często się sięga. Ciężko jest jednej kobiecie, nawet takiej, która codziennie się maluje, zużyć 10 różnych palet cieni, czy 5 rozświetlaczy przed upływem terminu ważności tych kosmetyków. Można zatem założyć, że skoro warto ograniczyć się w zakupach, to należy szukać swojej wyprawki tylko spośród kosmetyków luksusowych, tzn. z wysokiej półki cenowej. Jest to jednak błędny wniosek. Po analizie składu produktów często okazuje się bowiem, że ich wysoka cena nie wynika z jakościowych składników zawartych w kosmetyku, a z kosztów dodanych. Wśród nich można wymienić, np. ceny opakowań, działania marketingowe firmy, prowizję sprzedaży dla dystrybutorów czy koszty transportu. Nic więc dziwnego, że znana marka, która sprzedaje swoje produkty w pięknie zdobionych buteleczkach, a do kampanii promocyjnych zatrudnia celebrytki z pierwszych stron gazet, wyceni swój produkt na dużo większe sumy, niż zrobiłaby to firma działająca z mniejszym rozmachem.

Z doświadczenia wiem, że niektóre drogie kosmetyki do makijażu – niezależnie jak pięknie opakowane i jak spektakularnie opisane – nie będą się za bardzo różnić od swoich tańszych zamienników. Wynika to z właściwości chemicznych tych produktów. Wśród nich można wymienić:

  1. Bazy pod makijaż

Od zawsze powtarzam swoim klientkom, że najlepszą bazą pod makijaż jest właściwie wypielęgnowana skóra. Żaden produkt nie zastąpi regularnego złuszczania i nawilżania naskórka. Mnóstwo topowych, polskich wizażystek przyznaje, że w swojej pracy nie używa w ogóle takiego produktu – wystarczą im odpowiednio dobrane kremy i sera. O ile jeszcze bazy matujące i minimalizujące widoczność rozszerzonych porów mają sens, to wszelkiej maści bazy nawilżające i „zwiększające trwałość makijażu” nie wywołują spektakularnego efektu.

  1. Puder prasowany

Podstawowymi składnikami tworzącymi pudry są: talk, mika, krzemionka, skrobia ziemniaczana, tlenek cynku, dwutlenek tytanu i kaolin. W każdym pudrze, któryś z wymienionych substratów stoi na pierwszej pozycji INCI (składu kosmetyku), czyli jest go w produkcie najwięcej. Ciężko w przypadku pudrów poszaleć też z proporcjami tych składników, żeby osiągnąć właściwą konsystencję produktu. Cena hurtowa za kilogram talku to około 15 zł – dla porównania pudry luksusowe, dostępne w drogeriach stacjonarnych potrafią kosztować nawet 300 zł za 10 g! Czy warto zatem tyle płacić za ten produkt? Wszystko zależy od tego, jak bardzo podoba nam się jego opakowanie.

  1. Kolorowe pudry prasowane

Podobna sytuacja, jak w przypadku klasycznych pudrów matujących, ma miejsce, gdy przeanalizujemy składy pudrowych kosmetyków prasowanych, tj. bronzery, róże czy rozświetlacze. Satysfakcja z używania tego typu produktu pojawi się, gdy dobierzemy odpowiedni dla siebie odcień kosmetyku i będziemy umieć zaaplikować go w odpowiednim miejscu na twarzy. Cena towaru nie będzie odgrywać tu dużej roli.

  1. Tusz do rzęs

Dobry przyjaciel każdej kobiety – nawet tej, która nie ma większego drygu do makijażu. Podkreślone rzęsy wyostrzają spojrzenie i sprawiają, że twarz wygląda na bardziej wypoczętą. Logika podpowiadałaby więc, że w tym przypadku może warto więcej zainwestować. Niekoniecznie. Za to, jak będą wyglądały nasze rzęsy po wytuszowaniu, odpowiada w głównej mierze szczoteczka – jej kształt i tworzywo, z którego jest zrobiona. Przed zakupem tuszu warto więc rozważyć, jakiego efektu się oczekuje – wydłużenia, pogrubienia, precyzyjnego rozdzielenia, a może kilku z tych funkcji naraz? Okazuje się, że wśród marek nisko- i średniobudżetowych znajdziemy olbrzymi wybór różnego rodzaju szczoteczek, a dodatkowo możemy przebierać spośród różnych formuł kosmetyku. Za niewielkie pieniądze można nabyć tusz dla alergików, wodoodporny, szybko zastygający, czy nawet w kolorze innym niż klasyczna czerń.

  1. Kredka do brwi

Mówi się, że brwi stanowią ramę dla całej twarzy. Absolutnie nie mam zamiaru polemizować z tą teorią, zwłaszcza że sama zwracam w moich makijażach szczególną uwagę na ten element. Nie trzeba mieć jednak ekskluzywnego narzędzia, aby te brwi odpowiednio podkreślić. Kredka ze szczoteczką, o kolorze odpowiednio dobranym do nasady włosów, stanowi do tego świetne rozwiązanie. A moja ulubiona kosztuje zaledwie 20 zł.

Czy wobec tego kupowanie drogich kosmetyków luksusowych marek jest pozbawione sensu? Tego nie napisałam! Istnieją formuły produktów „grzechu warte”. Oto niektóre z nich:

  1. Podkład

Fundamentalna część makijażu. Uważam, że od tego, jak wygląda skóra, zależy w dużej mierze odbiór całego makijażu. Samo wyrównanie kolorytu cery w dzisiejszych czasach już nie wystarczy. Podkład, jako kosmetyk, który ma bezpośredni kontakt ze skórą, zawiera poza barwnikami, składniki pielęgnacyjne, filtry SPF/PA, substancje absorbujące wydzielanie serum, bądź dla uzyskania efektu „glow” – pigmenty rozpraszające światło. Spektakularne efekty wymagają konkretnego składu, a to jak można się domyślać – nieco kosztuje.

  1. Korektor pod oczy

Wykonanie makijażu z pominięciem użycia tego kosmetyku, z pewnością zaowocuje serią pytań w stylu: „dobrze się czujesz?”, „jesteś zmęczona?”, „płakałaś?”. Chcąc oszczędzić sobie podobnych „komplementów”, warto zainwestować w dobry korektor. Podobnie jak w przypadku podkładu, kosmetyk ten powinien charakteryzować się dość lekką, lecz odpowiednio kryjącą konsystencją, mieć działanie nawilżające i posiadać dużą zawartość pigmentów rozpraszających światło. W przypadku tanich korektorów, często otrzymuje się tylko jedną z tych trzech składowych a dopiero ich połączenie daje nam w pełni satysfakcjonujący efekt.

  1. Mokry róż/bronzer

Konturowanie na mokro od kilku lat nie wychodzi z trendów. Nic dziwnego – nałożony w ten sposób róż i bronzer, wyglądają dużo naturalniej od ich pudrowych zamienników i jeżeli mają odpowiednią konsystencję – dużo dłużej utrzymują się na skórze. Jest to jednak wymagający kosmetyk – jego zbyt gęsta formuła może ściągać podkład i tym samym tworzyć „dziury” na twarzy, z kolei przy zbyt niskim napigmentowaniu – produkt będzie mało widoczny, nawet po nałożeniu kilku warstw. Z tego względu, a także biorąc pod uwagę wysoką wydajność produktu, uważam, że warto zainteresować się towarem z wyższej półki.

  1. Kredka do oczu

Oczy to najwrażliwsza część twarzy. Mocne pocieranie powiek, czy rysowanie twardą, stępioną kredką, bardzo szybko może doprowadzić do produkcji łez, które ciężko będzie później zahamować. Dodatkowo wilgotne powieki nie są najlepszą podstawą do budowania makijaży – większość produktów nie będzie się zwyczajnie w stanie do nich przykleić na dłużej. Idealna kredka do oczu powinna więc charakteryzować się miękkością, masełkowym poślizgiem, wysokim stopniem napigmentowania, wodoodpornością i jednocześnie powinna być łatwa do zmycia przy demakijażu. W przeciwieństwie do marek premium nie udało mi się znaleźć takiej kredki wśród kosmetyków niskobudżetowych, ale może to kwestia czasu.

  1. Szminka do ust

Wiem, wiem – miałam nie zwracać uwagi na piękne opakowania, ale czymże jest damska torebka bez tego gadżetu? I choć przyznaję, że można znaleźć wiele bardzo dobrych pomadek za niewygórowane pieniądze, to szminka marki premium aż kusi, żeby pomalować nią usta. A kobieta w pomalowanych ustach, od razu wygląda bardziej kwitnąco. Uważam więc, że w tym przypadku warto sobie pozwolić na odrobinę luksusu.

Sylwia Kurowska
Magister kosmetologii (absolwentka Uniwersytetu Medycznego w Lublinie), dyplomowany mistrz wizażu i stylizacji, grafik komputerowy. Właścicielka studia wizażu „BOCCA Visage” w Lublinie. Miłośniczka interdyscyplinarnego podejścia do zdrowia i urody.